Ciekawy tytuł, prawda? A wiesz, że niewiele brakowało, a tylko nieliczni mogliby zgodnie z prawem używać słowa “pilates”? Ba! A nawet określać się mianem “instruktora pilatesu”! Tak, ta historia wydarzyła się naprawdę, a my jesteśmy jej uczestnikami. My wszyscy – Ty też.

Pilates czy nie pilates? Oto jest pytanie

  • Kim jesteś?
  • Instruktorem jogi.
  • Kim jesteś?
  • Instruktorem fitness!
  • Kim jesteś?
  • Instruktorem takiego systemu ćwiczeń na macie i/lub specjalnym sprzęcie, opartego na naukach Josepha Pilatesa…

Dziwnie to brzmi, prawda? A jeszcze przed październikiem 2000 roku cała rzesza instruktorów pilatesu nie mogła oficjalnie używać tego określenia! Musieli opisywać to czym się zajmują w zupełnie inny sposób. Brzmi jak absurd. A do tego absurdu doprowadził Sean Gallagher – kupując w sierpniu 1992 studio Pilates na Manhattanie. Trzeba tutaj wspomnieć, że słowo “Pilates” oraz “Studio Pilates” zostały zarejestrowane w Urzędzie Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych w latach 80 – jednak jedynie jako marka usług instruktażowych, a nie jako metoda ćwiczeń. Mimo wszystko Gallagher od tej pory twierdził, że ma wyłączne prawo do używania tego słowa. I zaczęły się pozwy.

Instruktorzy strzeżcie się!

Machina tworzenia pozwów sądowych przeciwko instruktorom pilatesu ruszyła w 1992 roku. Pytanie: jak to w ogóle możliwe? Intryga szyta była tutaj grubymi nićmi. Gallagher uważał, że kupując w sierpniu 1992 roku studio Pilates na Manhattanie, nabył też wyłączną możliwość używania tego słowa. Jako dowód podpierał się zmyśloną historią jakoby – związana z tym studio – Romana Kryzanowska była jedyną przedstawicielką uprawnioną do nauki tej metody – na dodatek wybraną przez samego Josepha Pilatesa.

Czego właściwie chciał Gallagher? Chciał zmusić innych instruktorów do uiszczania rocznych opłat w zamian za możliwość używania słowa “pilates”. A że w większości instruktorzy nie mieli na tyle zdolności finansowych, by walczyć o swoje prawa w sądzie – zwyczajnie się poddawali – płacili lub zwyczajnie dostosowywali się do zakazu. Wiele zmienił dopiero biznesowy konflikt Gallaghera z marką Current Concepts – dzisiejszym Balanced Body.

Na straży prawa i moralności

Po przejęciu Studio Pilates przez Gallaghera, współpraca z Balanced Body nadal trwała – firma dostarczała tej sieci niezbędny sprzęt do ćwiczeń i reklamowała je w swoich kampaniach. Nadszedł jednak rok 1996, gdy Gallagher postanowił zmusić Balanced Body do zapłacenia mu olbrzymiej kwoty w zamian za używanie słowa “pilates” lub zaprzestanie korzystania z niej. To przelało szalę goryczy. Ken Endelman – dyrektor generalny Balanced Body – spotkał się z Gallagherem i przedstawił swoje zdanie na temat jego działań:

“Pomysł, że Gallagher nabył „Pilates” i że długoletni nauczyciele nie mogli z niego korzystać, był absurdalny. Cała branża została zduszona (…). Ktoś musiał stawić czoła temu facetowi.”

Oczywiście został wytoczony proces przeciwko Balanced Body. Podczas czteroletniej batalii wyszło na jaw wiele oszustw i mijania się z prawdą. Przykładowo: sąd uznał, że Gallagher celowo oświadczył pod przysięgą, że stworzył sprzęt do pilatesu, aby oszukać Urząd Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych. Wyszło na jaw, że ani on, ani jego poprzednicy nigdy nie wytoczyli podobnego pozwu przeciwko konkurentom Balanced Body – a to dlatego, że nigdy nie produkował sprzętu i bez nich nie byłby w stanie wyposażyć stowarzyszonych studio.

Jak nietrudno się domyślić, 19 października 2000 roku, po jedenastodniowej rozprawie Sąd Okręgowy Stanów Zjednoczonych orzekł, że “Pilates” to nazwa metody ćwiczeń, której nie można posiadać i nakazał natychmiastowe anulowanie znaków. Był to dzień w którym swoje prawa odzyskali wszyscy instruktorzy, którzy nie mieli środków na to, by walczyć o swoje.

Smaczki dowodowe

Ten proces zdecydowanie był pełen zaskakujących zwrotów akcji – szczególnie dla powoda. Zeznania samej Kryzanowskiej (uczennicy Pilatesa, która była świadkiem ze strony Gallaghera) miały kluczową wartość dla sprawy. Zapytana o to, czym się zajmuje, odpowiedziała: “uczę pilatesu”. To był jeden z argumentów dla których sąd stanął po stronie Balanced Body, bo znaki towarowe nie obejmują metod ćwiczeń – mogą chronić jedynie nazwy marek towarów i usług.

Kryzanowska, podobnie jak inni uczniowie, Josepha Pilatesa uczyli pracy z tą metodą. Tak powstawały i powstają kolejne pokolenia instruktorów i zwolenników ćwiczeń pilates. Sąd zauważył również, że samemu Josephowi zależało na spopularyzowaniu treningów, aby jak najwięcej osób miało do nich dostęp i nigdy nie zrobił żadnego kroku w stronę zakazania komukolwiek używania tej nazwy do opisywania tego, czego uczą.

Balanced Body podczas procesu przytoczył wiele dowodów, które określały pilates jako nazwę rodzajową – czyli używaną w codzienności jako metoda ćwiczeń, a nie jako własna marka Gallaghera. Były to m.in.:

  • definicja słownikowa,
  • setki gazet, książek, magazynów, programów telewizyjnych,
  • ogólne użycie tego słowa przez Kryzanowską, Granta, Fletchera i wielu innych instruktorów Pilates.

Wszędzie słowo “pilates” było określeniem i nawiązaniem do metody ćwiczeń. Ba! Sam Gallagher i jego prawnicy używali tego określenia ogólnie podczas całego procesu.

Dodatkowym argumentem dla sądu był fakt, że Gallagher nigdy nie próbował zakazać używania nazwy “pilates” przez Kathy Grant. Dla przypomnienia – Grant już w latach 60 nauczała tej metody i jako jedna z dwóch osób na świecie, otrzymała certyfikat od samego Josepha Pilatesa. Taki certyfikat posiadała też Lolita San Miguel. Ten fakt blokował prawnie i moralnie działania Gallaghera.

Dodatkowe powody anulowania znaków Pilates

W prawie patentowym USA, zastrzeżony znak towarowy obowiązuje tylko w połączeniu z reputacją danej firmy – czyli rozpoznawalnością i świadomością konsumentów. Tylko wtedy jest integralną częścią przedsiębiorstwa, przenoszoną na kupującego. Jeśli chodzi o Studio Pilates – o takiej “renomie” nie było mowy. Wszystko przez to, że ówczesny sprzedający –  Healite – nie prowadził tam biznesu od trzech lat. Gallagher kupił więc studio, sprzęt, listy klientów, ale bez prawa strzegącego rozpoznawalną markę, które zwyczajnie wygasło. 80% z tego co kupił zwyczajnie wyrzucił (nawet dane sięgające czasów Josepha Pilatesa). Jak sam przyznał na rozprawie, zależało mu jedynie na znaku towarowym “Pilates”, a nie na biznesie czy rozpoznawalności. Potwierdziła to firma Healite.

Winnych było więcej

Nie tylko Gallagher otrzymał wyrok za oszustwo. Również firma Healite została uznana za winną zaniechań. W trakcie procesu wyszło na jaw, że Gallagher w umowie nabył znak “Studio Pilates” i usługi instruktażowe. Ani Healite, ani jej poprzednicy nigdy nie używali określenia “Pilates” w stosunku do sprzętu i jego produkcji. Zgodnie z prawem – nawet jeśli nazwa została zastrzeżona w urzędzie, ale firma z niej nie korzysta, to prawo do niej automatycznie wygasa.

Co za tym idzie, Gallagher świadomy braku praw do znaku (nie był używany od ponad 5 lat), zgłosił w 1993 r., że w wyniku nabycia firmy został mu przekazany znak towarowy do sprzętu i że jest w ciągłym użyciu. Na dowód celowo przedstawił tabliczki, których używał Joseph Pilates ponad 25 lat wcześniej – do których prawa już dawno wygasły. Wszystko po to, aby za wszelką cenę zarejestrować znak “Pilates” w odniesieniu do sprzętu.

Zwycięstwo Pilatesu

To nie Balanced Body zwyciężył. Balanced Body stanął jedynie na straży sprawiedliwości i wolności instruktorów. Zwyciężyli wszyscy, którzy swoje serce oddali przekazywaniu wiedzy o pilatesie innym. Sam Endelman podkreślał jak ogromne znaczenie dla sprawy miało zaangażowanie wielu osób zrzeszonych pod marką Studio Pilates (m.in.  Deborah Lessen i jej Green Street Studio, które jako pierwsze głośno wyraziło swój sprzeciw przeciwko postępowaniu Gallaghera).

Kto skorzystał na wyroku? Nie tylko instruktorzy. Zyskali też konkurenci Balanced Body, a także organizacje certyfikujące, które nie musiały już obawiać się pozwów ani żądań absurdalnie wysokich opłat w zamian za korzystanie ze znaku. W końcu to dzięki nim wszystkim marzenie Josepha Pilatesa może się spełniać – a chciał, by jak najwięcej osób mogło skorzystać z jego metody. Za jego życia o takim treningu mało kto słyszał. Dziś to system ćwiczeń znany prawie na całym świecie. Wszystko dzięki ambicji, wytrwałości i skuteczności nauczycieli, którzy swobodnie mogą posługiwać się nazwą “pilates”.